Gwar + alkohol + tańce + impreza = karczma
Niby nic takiego niezwykłego, karczma jak karczma niczym się nie wyróżnia, ale moja myśl zawisła nad pewnym szczegółem, a mianowicie nad alkoholem. Każde moje bliższe spotkanie się z tym napojem nigdy nie kończyło się dobrze, dlatego starałam się omijać karczmy i inne pomieszczenia, gdzie bez problemu można było się napić.-Sama nie wiem...-zaczęłam niepewnie, analizując, co może się stać, gdy będzie już za późno na logiczne myślenie, a mój umysł będzie płatał mi figle w postaci ukazujących się na mojej drodze jednorożców i tęczy.
-Oj no chodź Hekate.-zachęcał mnie Ivan uśmiechem na pysku.-Poznamy się trochę. Będzie fajnie, zobaczysz.
Ivan wydaje być się spoko psem, pomimo tego, że znamy się dopiero od niedawna. Chyba nie będzie chciał mnie upić, prawda? Poza tym może to prawdopodobnie była jedyna taka sytuacja, aby go lepiej poznać i przy okazji dowiedzieć się, o co chodziło z tamtym psem. Nie będę ukrywać, byłam ciekawa, co się między nimi stało, chociaż wiem, że nie powinnam. W końcu to jego sprawa, a nie moja. Ach, ciekawość nie radość. Pies nie był zadowolony, gdy zobaczył Ivana przed swoją komnatą. Zanim zniknął w drzwiach, powiedział coś do mojego towarzysza po rosyjsku, ale ja niezbyt zrozumiałam, o co dokładnie chodziło, ale jego wyraz pyska i ton głosu nie wróżyły niczego dobrego. Wiem, że mówił coś o Ivanie i jakiś...lampartach? Nie widziałam w tym żadnego sensu. Co mają lamparty, dzikie koty z Ivanem? Może coś źle przetłumaczyłam? Oj trzeba będzie trochę posiedzieć przy słowniku, jeśli coraz częściej będą pojawiać się takie sytuacje jak ta...
-W sumie to możemy pójść.-lekko się uśmiechnęłam, po chwili namysłu. Co mi szkodzi?-Szczerze mówiąc mam już dość zbierania tych cukierków.-przyznałam.-Łapy mi już odpadają, a w dodatku większość psów nie jest zadowolona z naszego towarzystwa.-stwierdziłam.
-To super.-minęło kilka sekund, po których uśmiech z jego pyska znikł.-E... W sensie, że nie, że cię łapy bolą, tylko że no... Pójdziemy do karczmy, rozumiesz, prawda?-w jego głosie słychać było zmieszanie.
-Spoko, wyluzuj.-machnęłam lekceważąco łapą, nie przejmując się słowami Ivana.-Chodźmy do tej karczmy. Z tego, co wiem, to w wieczornych porach zazwyczaj jest kolejka przed wejściem. Jeśli się pośpieszymy, to ominiemy kolejki.
-Racja, racja.-samiec ruszył przed siebie, a ja zastanawiałam się, gdzie on zmierza. Przecież tam nie znajduje się karczma... Idzie w przeciwnym kierunku. No, chyba że zna jakieś skróty, ale szczerze mówiąc, wątpiłam w tę teorię. Podobno w zamku jest wiele ukrytych przejść, o których niewiele psów wie. Kiedyś muszę się wybrać na spacer po zamku i odkryć je wszystkie.-Kierunek-karczma!
-Ivan... Twój upragniony cel jest w drugą stronę.-wskazałam kierunek łapą, nieco rozbawiona jego pomyłką kierunku. Nie byłam tym jednak zdziwiona, niedawno dołączył, to normalne, że się pomylił. Ja na samym początku nie umiałam nawet znaleźć własnej komnaty. Plan zamku nauczyłam się po miesiącu, a terenów sfory po dwóch. Ivan spojrzał na mnie, nie rozumiejąc.-Karczma w tę stronę.-wskazałem łbem prawidłowy kierunek.
Ivan obrócił się na pięcie i ruszył w skazaną przeze mnie stronę.
-Właśnie tam szedłem.-powiedział, udając, że wcale się nie pomylił, a ja jedynie przekręciłam oczami i ruszyłam za nim, dorównując mu kroku.
Przeszliśmy parę korytarzy, zeszliśmy po kilku par schodów, po czym znaleźliśmy się w karczmie. Tuż po przejściu przez próg do moich nozdrzy dostała się woń psów zmieszaną z przeróżnymi alkoholami. Słychać było też głośną muzykę, trwała jedna z wieczornych imprez, które odbywały się najczęściej w weekend. Najwidoczniej jedna przypadła dzisiaj, więc w sumie nieźle trafiliśmy.
W pomieszczeniu było pełno suk, jak i psów, które kręciło się po karczmie. Jedni byli pijani, jedni trzeźwi. Najwięcej osób tańczyło na parkiecie, kiwając się w rytm muzyki, tylko kilka osób siedziało przy stolikach i przy barze. Wskazałam Ivanowi łapą na bar i posłałam mu pytające spojrzenie. Wątpiłam, czy usłyszy mnie w takim hałasie, a nie chciałam przekrzykiwać muzyki. Ten przytaknął lekko łbem, na co razem ruszyliśmy w wybranym przez nas kierunku, z trudem przeciskając się przez psy, które nawet nie zerknęły w naszą stronę.
Gdy w końcu udało nam się obejść wszystkie psy, wskoczyliśmy na osobne krzesła, które umieszczone były tuż przy barze. Był o dziwo bardzo elegancki i profesjonalnie urządzony. Barman od razu nas dostrzegł i zapytał, czyszcząc lub polerując (bo w sumie nie byłam pewna, co dokładnie robił) szklankę, przeskakując wzrokiem to na mnie to na samca:
-Co podać?
-Ja to, co zawsze.-odparł Ivan bez najmniejszego zastanowienia. Spojrzałam na niego nieco zdziwiona. To co zawsze? Przecież dopiero co doszedł do sfory... To co on codziennie tutaj przychodzi, czy co?
-Dobrze, a dla Pani?-swój wzrok utkwił na mnie.
-E...-przeleciałam wzrokiem po przeróżnych alkoholach, których w większości nie znałam. Nie mogłam się zdecydować, dlatego odparłam zrezygnowana, starając się, aby mój głos brzmiał pewnie.-To ja poproszę to samo.
Barman w milczeniu odszedł od nas, aby po chwili podać nam nasze zamówienie. Okazało się, że były to whisky.
-Często tu przychodzisz?-zapytałam, biorąc w łapę szklankę z napojem.
-Czasem zdarzy mi się tutaj wpaść.-przyznał, biorąc łyk whisky.-A ty?
-Jestem tu może z trzeci raz.-stwierdziłam. Rzadko przychodziłam do karczmy. Jednym powodem był to, że mi się nie chciało lub nie miałam humoru, a drugim, że nie miałam z kim.
Na początku rozmawialiśmy o jakiś błahostkach i podstawowych rzeczy, o których się pyta na początku rozmowy z dopiero nową poznaną osobą, ale gdy na swoim koncie miałam już wypitych kilka shotów, ginów, amaretto, parę kieliszków wódki, a procenty zaczęły robić swoje, zaczęłam opowiadać o swojej historii.
-Urodziłam się w jakiejś hodowli Malinois. Rodzice mieli mnie w dupie, a rodzeństwo nie chciało się ze mną bawić. Nawet nie pamiętam, jak mieli na imię.-zaśmiałam się.-Zabawne, nie?-patrzyłam przyćmionym wzrokiem na Ivana. Koleś w ogóle nie wyglądał na pijanego, dobrze się trzymał, a wypił taką samą ilość przeróżnych alkoholów co ja! No może mniej... A w sumie to nie wiem. Niezły jest.-Musiałam sama się o siebie zatroszczyć, ale w sumie nie za bardzo mi to wychodziło, bo dzięki nim do dziś mam objawy depresyjne i niską samoocenę!-wybuchłam śmiechem i przytrzymałam się łapą ramienia mojego towarzysza, aby nie spaść na podłogę. Podźwignęłam się do wyprostowanej pozycji i znów spojrzałam uśmiechnięta na Ivana, puszczając jego ramię. Złapałam kubek i wypiłam całą jego zawartość, po czym znów wróciłam do opowiadania historii.-O czym ja mówiłam? A już wiem! Któregoś dnia zabrał mnie taki facet, ale on był jakiś dziwny. Ciągle ze mną trenował. Nie pamiętam wolnego dnia od ćwiczeń, a tak mi się nie chciało! Wmawiał mi, że ma zostać psem policyjnym, później psem wojennym, a później psem antyterrorystycznym. Miał jakieś kuku na muniu, chyba gorsze niż ja mam! W dodatku mówił na mnie Shura i Sakura. Kojarzy mi się trochę z kurą, tobie też? No chyba na kurę nie wyglądam, nie?-nie czekając na jego odpowiedź, ciągnęłam dalej.-Jak jechaliśmy pewnego dnia takim jego jeżdżącym pudełkiem, to jakieś inne jeżdżące pudełko w nas wjechało i łup!-uderzyłam łapą w blat baru.-Nie ma chłopa. Padł na miejscu. Taki mięczak był z niego. Mnie zabrali do takiego miejsca, gdzie jest dużo psów i klatek. Jak to się nazywało? Risko? Chronisko? Schronisko? Nie ważne!-machnęłam lekceważąco łapą.-I przesiedziałam tam caaały rok! W ogóle tam tak śmierdziało taką śmiercią... Nikt mnie nie chciał zaadoptować i chcieli mnie zabić taką wieeelką igłą, wiesz, ale uciekłam! I się włóczyłam, dość długo i tak znalazłam się tu.-głupkowato się do niego uśmiechnęłam.-No to teraz ty opowiadaj o swojej historii.-wzięłam kolejny łyk jakiegoś alkoholu.
<Ivan? Ja nie wiem co tu się zadziało>
(opowiadanie zawiera ponad 1000 słów)
Bonus
dodatkowa nagroda za +1000 słów |
No comments:
Post a Comment